poniedziałek, grudnia 05, 2005

Recenzja: Sahara

Clive Cussler. Jeden z najlepszych pisarzy akcji tych czasów. Nie boi się tematów niebezpiecznych, jego książki potrafią zmieniać świat wktórym żyjemy. Nie dość, że wielki miłośnik starych samochodów (ma ich wielką kolekcję), to bardzo lubi sięgać w dawne dzieje i wyciągać z nich przedziwne hidtorie, które chociaż nie muszą być prawdziwe, to są przedstawione na tyle wiarygodnie, że książki nie chce się odkładać po przeczytaniu "wstępu teoretycznego". Pierwsza książka jaką jego przeczytałem, to była właśnie Sahara. miałem wtedy może 10-12 lat. Było to dla mnie coś niesamowitego. Przygoda przeżyta razem z książką, każdy niespodziewany zwrot akcji był dla mnie wielkim szokiem. Rewelacja. I co? Idę któregoś dnia do szkoły i moje oczy natrafiły na plakat: "Sahara. A Dirk Pitt adventure." Oczy jak złotówki, możecie się domyśleć. I właśnie miałem okazję ten film obejrzeć, i dopóki nie uzbieram na niego kasy, to go sobie pożyczam;)


A więc zacznijmy od początku. Kto to jest Dirk Pitt? Oprócz tego że jest głównym bohaterem większości książek Cusslera, to jest ex Air Force i pracuje razem ze swoim kumplem z przedszkola (Al Giordino) w NUMA, National Underwater and Marine Agency (założone przez Cusslera. autentycznie), która zajmuje się wydobywaniem różnych artefaktów zagubionych w wodach wszystkich mórz i oceanów świata. Kolekcjoner samochodów (jak autor. de facto mają taką samą kolekcję. strange...), poszukiwacz przygód i różnych zagubionych, niekiedy mitycznych, przedmiotów.


Co do filmu, to słyszałem dość nieprzychylne opinie na jego temat, że to chała, że beznadziejny, że teraz to lepsze filmy potrafią robić, a ja się nie mogę zgodzić z tą opinią. Film moim zdaniem ekstra. Oczywiście nie może się równać z książką, ale jak na film, to dobry. Nie było żadnych przeinaczeń jak w LotR, film po prostu nakręcony na podstawie książki. Trochę bohaterowie źle podstawieni chyba, bo Al miał być duży i umięśniony, a w filmie w tym przoduje Dirk. Mama twierdzi, że powinni mieć inne kolory oczu i włosów, ale to chyba najmniej istotne. Efekty wizualne bardzo fajne. Nie było żadnych wpadek, znaczy nie było momentów w których miałbym jakiekolwiek wątpliwości, że to faktycznie tak wygląda. Em... znaczy chciałem powiedzieć że efekty były dobrze zamaskowane. Żarty nawet udane, chociaż tak na prawdę to wcale nie innowacyjne. Ale mogą być. Czyli film akcji z okazjonalnym dobrym żartem, tudzież śmieszną sytuacją. Obowiązkowy oczywiście romansik a'la James Bond, no ale to już wina autora:)


Więc ogólnie polecam ten film, a tak na prawdę polecam jeszcze bardziej książkę. Jak ktoś chce to mogę pożyczyć. W oryginale oczywiście:)
Ocena: 4/6

Brak komentarzy: