sobota, listopada 19, 2005

Recenzja: System of a Down - Mesmerize & Hypnotize

Moda na Dwupłytowe wydawnictwa rośnie. Najpierw Opeth z Damnation i Deliverance, później Nelly chyba, a teraz na ten sam pomysł wpadł System of a Down. Jednak muszę powiedzeć że w ich wypadku to nie rozumiem celowości tego chwytu, bo obie płyty grają w sumie trochę ponad 80 minut. Ale nie o tym, nie o tym, nie o tym...


O czym? O płytach więc zacznijmy. Mesmerize wyszło dobre parę miesięcy temu. Pierwsze wrażenie? O w mordę! Co za SYF!!! No ale to nie potrwało długo, bo słuchajac jej drugi raz stwierdziłem że jst niesłychanie pomysłowa. Piosenki są jak zwykle kontrowersyjne i czasem dziwne. Przypominam "Pull the tapeworm out of your ass, hey!", to teraz również dostaliśmy "My cock is much bigger than yours! My cock can walk right through the door! With the feelin' so pure, it's got you screamin back for more". Ale przecież nie tylko teksty się liczą. Chodzi o muzykę. A muzyka dojrzała, oj tak. Nie dość kontrakt z Ibanezem się skończył i gitary Gibsona spowodowały dużo czystszy i wyraźniejszy dźwięk, to połowa płyty jest zaśpiewana dwugłosem. Taak! Obaj śpiewają, i obaj całkiem nieźle! Wiedziałem że panowie mają fajne pomysły, ale ta płyta dopiero pokazuje na co ich stać. Oprócz klasycznych pogowych napieprzanek, mamy sporo ciekawych spokojnych kawałków, sporo mieszanych i sporo genialnych;) Genialnych, bo ta płyta jest jak zupa tygodnia. I to taka dobra. Tu znajdziecie wtrącenia z tylu różnych stylów i gatunków muzycznych, że po przesłuchaniu zapytacie "co to było? hehe... błbłbłbł..." Tak właśnie będzie, bo ta muzyka jest tak świeża i tak odkrywcza, że po prostu trzeba włączyć repeata i słuchać cały dzień. Niestety pojawiło się trochę bubli muzycznych, ale to tylko moja opinia, że nie powinno się elektroniki do takiej muzyki wsadzać. A jesl i myslicie, że za bardzo zachwalam Mesmerize, to niech Wam powiem co myślę o Hypnotize... To dopiero będzie hit! Będzie, bo premiera w poniedziałek. Ale ja już słuchałem. Więc nie dość że powrót do korzeni, czyli mojej ulubionej płyty SoaD, to ponawiam pochwały udzielone Mesmerize. Tu się dopiero zaczyna psychodelia. "Banana banana banana banana teracotta, banana banana teracotta pie!" AAAARRRGH!!! Co to za pomysły??!! Oprócz tego świetne znowu teksty, o wojnie, o życiu żołnierskim, o dziwkach ze śmierdzącymi nogami i dziewczyno jak heroino! A to tylko wyciąg z całej płyty. Znowu piękne wtrącenia pozametalowe. Czyżby Heavy-Metal robił się jak jazz? Czyli wszystko stare, tylko serwowane w nowym wydaniu? Świetnie!! :-) A więc ta płyta jest jeszcze genialniejsza i dynamiczniejsza od swej poprzedniczki, a co za tym idzie dużo ciekawsza. Muszę z przykrością przyznać że Mesmerize pójdzie w odstawkę... Co ciekawe, na listach przebojów będą się pojawiały po 3-4 utwory Soad. sic? Nieee, raczej świetnie. Ludziom podświadomie zacznie się to podobac. Tak samo przecież zostało techno wylansowane. Od lightowych począwszy, żeby ludzi przyzwyczaić, do trance'u przechodząc, więc jako że mamy już podkład starego, dobrego polskiego rocka, to SoaD po prostu wejdzie w nasze umysły jak po maśle. Więc całokształtowo M&H dostaje ode mnie wspólnie ocenę 5, bo mogliby wywalić jedną piosenkę z M i wydać wsio na jednym krążku. Czaicie bazę? 21 utworów? Chyba jednak lepiej że wyszły osobno... Ale to bije po naszych kieszeniach, więc ocena zostaje. Miłego słuchania. Gorąco polecam!


Get Mesmerized and Hypnotized!

Brak komentarzy: