czwartek, maja 25, 2006

Co to się porobiło?

Może wreszcie będzie porządek? Przyjechało dużo policji, stoją co 48 kroków na większych ulicach, i co 144 na mniejszych. Pomiędzy nimi gdzieś jeszcze żandarmeria Wojskowa, ale zupełnie jakby nie wiedzieli, po co tam stoją. Ludzie nadal bezkarnie sobie przechodzą na czerwonym świetle na pasach, okradają stare staruszki ze starych pieniędzy, no, ale porządek musi być. Może panowie i panie z policji mają inne zadanie, mianowicie wyglądać przestępców szykujących zamach, albo pokojowych i kulturalnych rewolucjonistów skandujących hasła "Powolne i niezbyt brutalne odsunięcie szanownych ministrów od władzy, która niewątpliwie musi się szybko skończyć" albo "Wysłać miłościwie nam panujących na wakacje, z których mogą już nie wracać ku ogólne uciesze ludności". Może. Może nawet i na pewno, bo nie widzę innego powodu. Pokojowych rewolucjonistów niestety nie możemy się spodziewać. To nie ten kraj. Jak rewolucja to pełną gębą przecież. "Wypier.." papier i te sprawy. "Na markety!" Wiecie, o co chodzi. My to w Warszawie często mamy. Przyjeżdżają znajomi niezadowoleni robotnicy i ktoś ich wpuszcza w maliny, prowokuje, a potem są szkody materialne i obite pałkami gumowymi kończyny, czasem mokry sweter i łzawiące oczy. Porządek? Nieprędko. Może jakby zostali i ktoś by im powiedział, co mają robić, a nie tylko "Ty tu, ty tu, a ty to tam stań." Niestety...


Prohibicja? I dobrze. Będzie mniej pijanych żuli i studentów się wałęsało:D Hahaha! Ale mi się dowcip udał. Prawda? Zresztą, co komu szkodzi? Trochę abstynencji nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Dużo zresztą też jak słyszę. Nie ma co się martwić. W barach kelnerki sobie odpoczną od pijanych klientów, firmowe obiady szlag trafi, a może po chwili abstynencji komuś przestanie smakować alkohol i przestanie zasilać budżet państwa pieniędzmi z akcyzy.

czwartek, marca 09, 2006

Słuchajcie ludziska!!!

Tak, właśnie, słuchajcie. Słuchajcie, bo muzyka rozwija, uwrażliwia, uspokaja i koi. Gdyby jeszcze wszyscy dbali o swój słuch. Co i raz widzę młodych ludzi ze słuchaweczkami W uszach, czasem na uszach, a już w ogóle bardzo rzadko wokół uszu. Chociaż jedni wiedzą, że nie warto sobie psuć słuchu. Szkoda, że jest ich tak mało...


Pewnie jesteś jedną z tych osób, którym zdarza się pożyczyć od brata czy siostry odtwarzacz MP3 i w drodze do pracy sobie posłuchać trochę muzyki, bo to tak fajnie, trendy i w ogóle. Co tu dużo gadać, ja też tak robię. Jednak mam nadzieję, że Wy również ewoluujecie i to całkiem niedługo. A na czym miałaby polegać ta ewolucja? Ano na przykład na zmianie słuchawek. Podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami.
Jak każdy szanujący się pożeracz muzyki, człowiekowi zależy na tym, żeby sprzęt zajmował jak najmniej miejsca, więc logicznie, zaczyna się od jak najmniejszych słuchaweczek, które się wsadza sobie do uszu. Co bystrzejsi szybko zauważą, że takie słuchawki są do dupy, bo na dobrą sprawę nic w nich nie słychać. Pasmo przenoszenia mizerne, a wszystkie ?basy?, za którymi przepada większość umuzykalnionego społeczeństwa, to tak na prawdę w 50% zakłócenia i szumy. Ja niestety doszedłem do tego dość późno, bo jakiś rok temu, po dobrych pięciu latach wsadzania sobie ciał obcych do uszu. I od razu mówię, że nie warto. Niszczysz sobie słuch, to po pierwsze i najważniejsze. Przypomnij sobie, wsiadasz do metra, głośno się robi, to odkręcasz, oczywiście jedna połowa dźwięku, który wydają Twoje słuchawki ucieka w przestrzeń dookoła Ciebie, a reszta wpada Ci do ucha, przy dalszych 50% szumów i zakłóceń, więc otrzymujesz 25% dźwięku plus dodatkowy zastrzyk decybeli od metra, którym jedziesz.


Zakładałem czasem słuchawki nauszne, ale denerwowały mnie, bo strasznie dużo basu było. Ale gdy okazywało się coraz częściej, że bardzo dużo dźwięków umykało moim uszom gdy słuchałem na mini-słuchawkach, a na nausznych słychać było dużo więcej szczegółów, a i dźwięki z zewnątrz nie docierały tak bardzo do mnie, to na stałe przesiadłem się na nauszne.


Od jakiegoś czasu polowałem na pewne słuchawki High-End, gdyż skoro mogę mieć lepszą jakość dźwięku, nie psuć sobie słuchu, to warto w to zainwestować. Wreszcie w zeszłą środę miałem okazję przetestować te słuchawki. Na miejscu stwierdziłem, że to po prostu są TE słuchawki. Wróciłem do domu i kupiłem na allegro za 40zł mniej niż w sklepie. Właśnie siedzę sobie i słucham mojej ulubionej płyty, MuDvAyNe ? L.D. 50. Muszę powiedzieć, że mimo iż zawsze uważałem tą płytę za najlepszą ze wszystkich, to już po pierwszej piosence mogłem stwierdzić różnicę pomiędzy tym, co kiedyś słyszałem, a tym, co teraz słyszę. Docierają do mnie kolejne zagubione dźwięki, a sama muzyka zyskała przestrzeni i głębi. Niepotrzebne żadne podbicia basów, nic a nic. Wszystko jest tak idealnie jak powinno być, a dźwięk jest wszędzie. Co ciekawe, jak zawsze słuchałem na głośności 3-4 to w tej chwili jest to 1-2. A przecież słucham na Discmanie!!


Konkludując, nie warto sobie słuchu psuć wsadzając sobie słuchawki do uszu. Jedyną prawdziwą przyjemność ze słuchania przyniesie Wam prawdziwe nagłośnienie, czy to słuchawkowe, czy głośnikowe. Zdecydowanie polecam. Nie warto oszczędzać na swoim zdrowiu.

piątek, lutego 03, 2006

What Drives the Weak? Nieee... Polityka

Polityka, polityka, polityka, wszyscy ją kochają, ale tak samo wszyscy by chętnie wysadzili to całe przedstawienie w powietrze. Nie, bynajmniej do tego nie zachęcam, bo władza w rękach ludu już była i wszyscy widzieli jak się to skończyło. A jak nie, to przynajmniej widać, ŻE się skończyło. Teraz też mamy władzę w swoich rękach, ale pośrednio. Ale do czego ja dążę? Do Ciebie, do mnie. Do tego, że nie potrafimy o tym rozmawiać, bo o tym się nie da spokojnie rozmawiać. Ale, jasna cholera, czemu? Beats me...


Wybraliśmy sobie parlament i dla wielu osób było rozczarowaniem, że to nie PO wygrało tylko PiS, chociaż na odległość śmierdziało manipulacją telewizyjną. Tak samo wybory prezydenckie. Nie uwierzę, że dopiero ostatniego dnia szala się przechyliła. Kategorycznie nie uwierzę. Zresztą próby są robione na ok. 1000 osób. A gdzie to reprezentuje 40 milionów? Już bardziej te 50% co poszło do wyborów reprezentuje, ale też tylko połowicznie. No i dobra. 1/4 narodu zadowolona, 1/4 nieziemsko wkurzona. A reszta nie powinna się wypowiadać, bo nie głosowali. Ale i tak mamy bałagan.


Ten bałagan jest niezły, oj oj niezły. Taki "kosy w ręce i na salony" niezły. Ale dlaczego? Bo jesteśmy wszyscy ślepi. Tak, zapewne Ty też. Jesteś zaślepiony raz, tym co pokazuje telewizja, dwa, tym czego nie pokazuje, a trzy, tym co sobie ubzdurałeś.


Więc co pokazuje telewizja? Sondaże. Po jakiego grzyba mi sondaże? Wybory jakieś będą, czy co? To takie "na wszelki wypadek" gdyby jednak trzeba było zrobić te wybory, to może już ludzie zapomnieli o tych sondażach przedwyborczych ostatnich i jak się na nie wkurzyli, i powoli przyzwyczajać do nich ponownie. Wyborów na razie nie będzie, więc niech se wsadzą te sondaże. Już nie wspomne o licznych docinkach między największymi partiami, które są po prostu żenujące. Mam wielką ochotę coś napisać na ten temat, ale się powstrzymam, bo nie do tego dążę.


Więc czego nie pokazuje telewizja? Nie pokazuje tego, co istotne. Powinna przekazywać rzetelne informacje na temat tego, co się dzieje w państwie, co robi rząd, co robią komisje, nad czym pracują partie, nad jakimi ustawami pochyla się parlament. Może i czasem jest o tym wzmianka, ale potem dostajemy szalenie interesującą dawkę komentarzy od szalenie opiniotwórczych ludzi jak p. Wojciech O. Brakuje mi tylko do szczęścia ludzi z D.PL, chociaż też się czasem pokazują na szczęście/nieszczęście. Czasem zdarzają się odchyły od tego braku i zobaczymy w TV kogoś, kto wie, co się dzieje, co jest opracowywane, ale niestety prowadzący zadają tyle pytań, że człowiek nie ma czasu odpowiedzieć na swoje pytanie, bo już mu zadano następne. Miałem okazje chwile posłuchać czegoś odmiennego w TVP3, gdzie zaproszono premiera do bodaj Salonu Polityki, czy jakoś tak w Krakowie, ale też musieli uciąć w najciekawszym momencie. Jak ktoś chce obejrzeć wywiad prowadzony w sposób sensowny, to mimo wszystko polecam TRWAM. Tak, Rydzyk, Rydzyk, ale on się tam prawie wcale nie pojawia.


Pewnie najchętniej dowiedzielibyście się, co takiego uważam, że Nas zaślepiło. Przykro mi, ale nie wiem CO to zrobiło. Na pewno polityka, na pewno po części duma. Chodzi o to, że nie ważne, kto jest Twoim faworytem na scenie politycznej, to nie potrafisz dostrzec tego, co ten faworyt robi źle. A nawet jak dostrzegasz, to co? Usuwasz to w ciemny zakątek pamięci i znakujesz jako nieistotne. Sytuacja z prezydentem Warszawy, gadanie głupot przez polityków, bajki o hospicjach. Przyjmujemy to do wiadomości, że jest plama, ktoś Ci to wytknie, ale dla Ciebie to jest nieistotne. Głupie prawda? Już to dostrzegłeś/łaś? Ja też tak robię. Coś trzeba z tym zrobić, ale ja niestety nie wiem co. Czekam na propozycje.


P.S. Więcej nie piszę o polityce, bo nie potrafie.

czwartek, lutego 02, 2006

No i co teraz?

Tak sobie siedzę i myślę... Trzeba się wziaźć za jakąś robote. Tak... tylko co?


Oczywistym wyborem jest... NIC! Jak zawsze, nie ma oczywistego wyboru. Więc gdzie idzie technologia? a jedna cholera ją wie. W tej chwili idzie tyloma drogami, że nawet plany rozbudowy polskich dróg nie przewidują tylu. Chociaż w moim otoczeniu idą w jednym kierunku. Mówi sięże wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, a tu gucio. Bo wyglada na to, że wszystkie drogi prowadzą do medycyny. Zdziwieni? Na pewno nie. Pomyślcie, że cokolwiek w zyciu nie zaprojektujecie, nie wykonacie, to istnieje cała masa ludzi, którzy tylko na to czekają, żebyś czym prędzej skończył. Bo oni chcą sprawdzić, czy przypadkiem nie da się tego wykorzystać w medycynie. Lasery, polimery, ha! rurki teflonowe, nawijarki sprężyn, dmucharki szkła/plastiku. Prawda, że wydaje się banalne? A na prawdę używają tych "podstawowych" rzeczy w medycynie. Te same termokurczliwe rurki teflonowe, co zakłada się na struny gitarowe zakłada się na stenty koronacyjne. Te same lasery, którymi USA chce strącać rakiety z nieba (joke) są używane do wycinania wzorków na stentech. Ba, widziałem patent do (bodajże) nacinania kateterów za pomocą zwykłych żyletek tudzież nożyków(utility knife). No więc za co się brać? Czy brnać w miniaturyzację i bawić się nanorurkami, czy siedzieć i zastanawiać się nad równaniem chemicznym wiązania cementu(tak, tak! ponoć jeszcze go nie opracowano)?


Ale kto mówi, że przyszłość jest w technologii? A może przyszłość jest w żywieniu? Może w tekstyliach? Chociaż na dobrą sprawę, to te dziedziny również są wchłaniane przez medycyne. Ha! Wręcz nie sposób się od medycyny odędzić! Medycyna w reklamie, medycyna w szkołach, w supermarketach, w kulturze??!! No niestety Panowie i Panie, medycyna maczała palce nawet w kulturze. Muzykoterapia i inne świństwa to też forma medycyny. No więc trudno. Medycyna jest przyszłością. Musimy się z tym pogodzić.


No i co teraz? Jak wspomóc medycynę, skoro już i tak nie można się od niej uwolnić? Odpowiedx jest następująca: Do wyboru, do koloru. Co kto lubi. Ja osobiście uważam, że przyszłość leży w świetle, gdyż to są niewyczerpane zasoby energii. Tylko wpaść na sposób, żeby ją ekonomicznie magazynować i wydawać. Druga rzecz, predkość przesyłu informacji. Co tu dużo gadać, w chwili obecnej szybciej niż prędkość światła to tylko Gwiezdne Wojny. Więc dlaczego nadal używamy prądu jako medium informacyjnego, skoro możemy używać swiatła? Powoli ta dziedzina nabiera tempa. Blueray, laptop światłowodowy, nic tylko wskoczyć do rozpędzającego się pociągu póki nie będzie za późno. Tylko jedno powstrzymuje. Leniwstwo.


Tak, niestety jestem trochę leniwy, jak każdy z Was. A na domiar złego, nie mam zielonego pojęcia gdzie mam zacząć. Jedyne wyjście, to znaleźć kogoś, kto pokieruje naszymi staraniami. Więc do dzieła moi koledzy mechatronicy i inni! Szabelki w dłoń i szukać mentorów, bo nie ma rozwoju bez sięgania do źrodeł "prastarej mądrości". Do dzieła! CREATE!!

środa, lutego 01, 2006

Czego ja się dzisiaj dowiedziałem

Po pierwsze chciałbym zaprotestować przeciwko pokazywania mięcha w telewizji! Nie mam ochoty oglądać ludzi poparzonych, ani pociętych, ani nic takiego. Dziękuję bardzo. Jak najdzie mnie ochota na takie perwersje, to odwiedzę stronę www.rotten.com


A co do faktycznego tematu, to chciałbym zwrócić na jedną rzecz uwagę, oczywiście ludziom nieuważnym, którzy jeszcze tego nie zauważyli. Mianowicie oglądałem dziś Wydarzenia na Polsacie. CBOS opublikował badanie na temat "jakiej Polacy chcą koalicji". A więc 17% chce koalicji PiS, LPR i Samoobrona. To jest ten twór, o którym wszyscy mówią, że ma być, ale nikt na dobrą sprawę go nie tworzył, oprócz kochanej telewizji w ich małych móżdżkach, przez co połowa Polski myślała, że PiS faktycznie taką koalicję zamierzał tworzyć. "Pała, pała, pała!!!" jak to mówi nasza kochana p. Witek. Jeśli już, to będzie pakt stabilizacyjny. Już nie wspomnę o tym jak bardzo wszyscy trzęsą gaciami przed wcześniejszymi wyborami. Niech będzie pakt stabilizacyjny! Może wreszcie ruszy to naprawianie Polski. Zobaczymy wreszcie jak im wyjdzie, a nie ciągłe kłótnie o bzdety. Wracając do CBOS, 31% Polaków chce koalicji PiS-PO. Chociaż tyle dobrego, że wreszcie szyk poprawny podają, bo to PiS jest większą partią w sejmie. Ale oczywiście ta koalicja też jest nierealna. Pozwolę sobie zacytować p. posła Niesiołowskiego, PO z wyżej wymienionych Wydarzeń: PiS nie chce koalicji z PO, więc PO się nie ugnie. No to zaraz, kto w takim razie nie chce tej koalicji? Jeśli PO by chciało tej koalicji, to by się nie musieli nigdzie uginać IMHO. Co oczywiście prowadzi do konkluzji, że PO to banda pajaców. Przepraszam. Może nie wszyscy. Rok temu, nawet Rokita dobrze gadał. Ale coś im wszystkim odbiło. Przykre.

sobota, stycznia 28, 2006

Szaleństwo na ulicach!

O żesz kurna ludzie! Ja to chyba mam pecha. Zawsze jak wyjeżdżam samochodem gdziekolwiek, to wszyscy chcą mnie rozjechać. Facet mi dzisiaj prawie lusterko urwał, a ja prawie w zaspę wjechałem, bo on sobie środkiem drogi jechał, panisko zasrane. Nawet nie zdążyłem trąbnąć, bo myślałem że koleś zreflektuje. Tak, wiem, zasada ograniczonego zaufania, ale jeszcze nikt mnie nie próbował rozjechać tak perfidnie. Ja wiem, że nie jestem najlepszym kierowcą i że jeżdże czołgiem niemalże, ale to wręcz przeciwnie powinno działać. Ja jak widzę "czołg" jadący z naprzeciwka, to prawie na krawężnik wjezdżam. Coś jak mijanie autobusów na Mehoffera. Tragedia. Po chodniku wypadałoby jechać. A jak dwa się mijają?! O matko huto!! Masakra.


Na skrzyżowaniu przy starym bazarku światła postawili. I co to dało? Na dobrą sprawę to nic, czyli tyle samo co światła na skrzyżowaniu Światowida i Mehoffera. Bajery rowery typu czujniki ciśnieniowe, które powodują, że światła się zmieniają jak samochód najedzie po pół roku przestaną praiwdłowo funkcjonować i bedzie tak, że wszyscy będą stali pięć minut na czerwonym świetle. Paranoja. A co ciekawe, przy bazarku wszyscy scinają na zakręcie. Ja sobie spokojnie staje na linii "ustąp pierwszeństwa" a facet skręcający z prawej na mnie bezczelnie trąbi. To było jeszcze bez świateł. A dzisiaj, to prawie mnie jeden zahaczył jak na czerwonym stałem... ZA PASAMI! LUDZIE OPANUJCIE SIĘ!! Ja jeszcze rozumiem, że tam autobus kawałek zetnie, bo to małe skrzyżowanie, ale samochód bez problemu da radę objechać linię ciągłą.


Już tylko wspomnę o tych wariatach za kierownicami autobusów ZTM. Może po prostu nie umieją jeździć, bo tył przegubowców to lata jak chce. Ja wiem że to wina śniegu i lodu, tak. Ale śnieg i lód wymagają ostrożności a nie rozjeżdżania ludzi na przystanku tylną ośką! Już jeden wjechał na przystanek przy mnie, to się automatycznie odsuwam jak taki podjeżdża i jeżdżę w przedniej cześci. Co czasem też nie wystarcza, bo któregoś dnia to tak kolesia rzucało po całym buspasie, że myślałem że fiknę.


Pomarudziłem sobie trochę. Ale jak na pierwszy dzień sesji, to niestety zostałem z samego rana kompletnie wyprowadzony z równowagi. Trzęsę się cały;)

wtorek, stycznia 10, 2006

Pośladki zimą

Jako że jest zima i przeważnie ludzie codzą w długich kurtkach zakrywających pośladki, to jest okazja żeby nad nimi(pośladkami) popracować. Najlepszym momentem żeby to zrobić jest podróż do pracy bądź szkoły lub na inne zajęcia. Zakładam że większośc osób podróżuje autobusem, ale nawet jak nie, to niektóre z tych "ćwiczeń" będzie mógł wykonać w domu lub na spacerze.


  • Ćwiczenie pierwsze - na stojąco: Powiedzmy że stoisz sobie w autobusie. Jak zawsze siedzisz, to zrób sobie i jakiejś babci dobry uczynek i wstań. Oprzyj sięnajlepiej o jakąś ścianę, szybę lub drzwi. Napnij lewy pośladek i trzymaj go tak przez 5 sekund. Wyluzuj pośladek i napnij drugi. Wyluzuj pośladek i napnij ponownie lewy. Powtarzaj to aż Cię pupa nie rozboli:P albo dojedziesz tam gdzie jechałeś. To wszystko. Prawda że proste? Nie zajmuje zbyt wiele Twojej uwagi, a mięśnie pracują.
  • Ćwiczenie drugie - idąc: Powiedzmy, że idziesz z przystanku do domu, lub z przystanku na przystanek, lub do pracy z przystanku. Whatever. Jak stawiasz krok, to przesadnie napnij pośladek odpowiadający właśnie stawianej nodze. Będzie to śmieszne uczucie, jakbyś przesadnie kręcił(a) tyłkiem, co jest oczywiscie prawdą, ale czego sięnie robi dla poprawienia sylwetki:) Zresztą lepiej teraz, gdy tego nie będzie widać spod kurtki, niż jakby ktoś miał tak chodzić w środku lata. Nie. Zakładam że do tego czasu będziecie mieli śliczne tyłeczki, jędrne i zgrabne:] Taki spacerek powinien wam zmęczyć trochę pośladki, co jest oczywiście wskazane. Dobrze Wam idzie. Tak trzymać!
  • Ćwiczenie trzecie - na siedząco: Powiedzmy, że jecie obiad, pracujecie przy biurku a w okolicy nikogo nie ma, możecie trochę popodskakiwać na krześle. Napnij oba pośladki i tak trzymaj przez 30 sekund. Zrób 3-5 serii z 10 sek przerwy pomiędzy każdą. Na początku będziecie się trochę trzęśli, ale to normalne gdy mięśnie dawno nie były używane. Finito! Jesteście genialni.


Kilka uwag dotyczących częstotliwości powtarzania ćwiczeń. Ogólnie zestawy ćwiczeń powinny być powtarzane co 2-3 dni. Jako że ten zestaw ćwiczeń nie jest zbyt wyczerpujący podejrzewam że można go robić codziennie. Jednak jeśli zauważycie, że w pewnym momencie robicie coraz mniej powtórzeń, coraz krócej możecie przytrzymać napięty mięcień, to wydłuzcie przerwę do dwóch dni. Jestem właśnie w trakcie testowania tego zestawu, więc piszcie również jak Wam idzie.

środa, grudnia 28, 2005

Recenzja: SOULFLY - Dark Ages

Właśnie sobie słucham i będę na bierząco relacjonował. Na początku powiem, że w pierwszej chwili płyta mi się nie spodobała, ale to tylko ją przeczesywałem w poszukiwaniu fajnych kawałków i pech chciał, że nie trafiłem na żadne:P Ale teraz gdy słucham jej uważnie, dochodzę do wniosku, że jest ekstra:) Niestety jeszcze nie przesłuchałem poprzedniej płyty, Prophecy, ale wyczuwam sporą zmianę w porównaniu do poprzednich płyt.


Boooom!!! Ta płyta jest niezłym kopem między oczy;) Zespół zblizył się dość znacznie do Death Metalu, ale nie zmienił zbytnio klimatu, czyli powalające riffy, ostra perkusja, nawet teraz słyszę dość oczywiste nawiązanie do One Metallici. Fajne. Trzyma klimat płyta. Jak do tej pory jest różnorodna. Solówki niczego sobie, riffy konkretnie powalające. Momentami przydałoby się zmniejszenie ilości Gain na przesterach gitar, bo tracą klarowność i nie słychać muzyki tylko szumy, ale to poniekąd na tym również polega Metal:> Jak zwykle Cavalera zaprosił gości. To również dodaje płycie, bo nie musimy w kółko słuchać momentami denerwującego charkotu Maxa, który niestety słabo pasuje do Deathmetalowej jatki:P Więc utwory "duetowe" zawsze urozmaicały płyty Soulfly. Poza tym zesopół ogólnie się rozwija i poszukuje nowych rozwiązań i sposobów na nowe wykorzystanie tych starych i nie boi się poeksperymentować. Oby tak dalej.


Kolejny plusik dla zespołu za to, że nie poszli na łatwiznę i nie wydali płyty, która trwa z grubsza 40 minut jak to ostatnio jest modne. Płyta trwa 1h 6min. Brawo panowie. Co prawda długość płyty znacznie podnosi utwór, do którego fani Soulfly zdążyli się przyzwyczaić, mianowicie kolejna odsłona utworu instrumentalnego o dźwięcznej nazwie "Soulfly V", który trwa 10:50. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi, to utwory "Soulfly" pojawiły się jak dotąd na wszystkich płytach zespołu. Są to utwory powiedzmy etniczne, spokojne relaksujące, a zarazem dynamiczne i porywające. Typowa rdzenna brazylijska muza:) Spodoba się nawet tym, którzy mie lubią metalu, bo z nim nie mają nic wspólnego, więc polecam do przesłuchania wszystkim.


Oczywiście oprócz utworów, z których mogę cokolwiek zrozumieć, są utwory po portugalsku, których niestety nie kumam, co jednak wcale nie powoduje, że płyta jest niezrozumiała, czy niejasna. Wręcz przeciwnie pokazuje, że zespół nie boi się pokazać światu, ze istnieje jakiś inny język niż angielski;)


Tak więc mimo iż nie przesłuchałem całej płyty jeszcze jestem gotów stwierdzić, że płyta jest bardzo dobra z minusem za niektóre rzeczy, które powodują że jest męcząca, bo jednak Death Metal nie jest muzyką, która zrelaksuje człowieka, jednak nie sposób powstrzymać głowy od wykonywania miarowych ruchów góra-dół przy słuchaniu tej płyty. Powiem więcej, chciałoby się zaprosić kumpli, zamknąć się z nimi w ciasnym pomieszczeniu i skakać!


Ocena
5-

Recenzja: STATIC-X - Start A War

Chyba od czasu trzeciej płyty panów z dużą ilością włosów, przestałem być ich fanem. Nie powiem, te nowe płyty mają coś w sobie, ale nie jest to to, co mi się podobało w Machine i Wisconsin Death Trip. Start A War próbuje powrócić do korzeni, ale na dobrą sprawę udało im się to zrobić chyba tylko w jednym utworze. Niestety. Tak więc, po wielkiej mojej radości i oczekiwaniu na tą płytkę nadeszło rozczarowanie, że niepotrzebnie jej słuchałem. Muzyka stała się melancholijna i powolna, a ja właśnie chciałem płyty szybkiej i konkretnej, śmiesznej i powalającej, ale nie doczekałem się. Trudno się mówi. Zobaczymy jak wyjdzie im następna. A w międzyczasie:


Ocena
3+

Recenzja: KORN - See You On the Other Side

Fajna płyta. Nie jest rewelacyjna, ale można posłuchaćw wolnej chwili. Niestety nie było w niej momentów, które powodowały, że przestawałem robić to, co właśnie robiłem, żeby dokładniej posłuchać tego, co się dzieje na płycie. Ale poza tym bardzo fajnie, przyjemnie. Momentami głowa sama chodziła w rytm muzyki, ale jak już mówiłem, to nie to samo co pierwsza ich płyta, która jest moją ulubioną płytą. Ale porównując do poprzedniej, która spłynęła po mnie jak po kaczce, to ta płyta jest dobra. Trzyma się kupy, jest inna, ale nie aż tak inna, zeby długoletni fani przestali ich słuchać. Więc polecam, mimo że nie jest genialna, to jako muzyka w tle programowania, czy jakiejś gry internetowej, bądź zwykłego surfowania po necie nadaje się idealnie, bo nie przeszkadza, a urozmaica.


Ocena
4/6


niedziela, grudnia 18, 2005

Recenzja: Lord of War - Pan Życia i Śmierci

Opowieść o człowieku, który jest sprzedawcąbroni. Ha, ale nie takim co pracuje w małym sklepiku na przedmieściach Nowego Yorku, tylko Koleś z przedmieści Nowego Yorku, który sprzedaje broń największym zbrodniarzom wojennym, którzy chodzą i chodzili po tym świecie(oprócz Bin Ladena).


Zacznijmy od zdjęć. Na dobrą sprawe to tylko początek filmu jest innowacyjny. Reszta, to typowe Hollywoodzkie kino. Koniec na temat zdjęć. Jeśli ktoś chce oglądać dla ładnych zdjęć, to niech odkurzy Black Hawk Down(czy Dawn, nie pamiętam), czyli Helikopter w Ogniu. Tam są dopiero zdjęcia.


Obsada. Więc oprócz Nicholasa Cage'a, nikt znany tam nie gra. No może i dobrze zagrał swoją rolę, ale nic rewelacyjnego.


Całokształt? Ten film coś w sobie ma. Nie jest to coś, co sprawi, że po powrocie z kina, będziesz chciał jeszce raz go zobaczyć. Niestety nie. Ale ma to coś, że mimo iż momentami jest nudny, i pod koniec już się nie chce go oglądać, to obejrzy się go do końca. Tata przez pół filmu narzekał, że nudny, ale do końca został. Na dobrą sprawę ten film jest skierowany do Amerykanów którzy nie wiedzą co się wokół nich dzieje. Tak. Wyjaśnia im wreszcie mechanizm działania ich kraju. Ale właśnie na to trzeba poczekać na sam koniec. Nie wiem czy warto, ale i tak się czeka. A pointa wcale nie jest przyjemna, chociaż może i jest prawdziwa. Ale na nią trzeba zasłużyć, męcząc się około dwóch godzin;) Więc film polecam na:


Ocena
4-/6

Recenzja: Nieustraszeni Bracia Grimm

Nieustraszeni bracia Grimm są oszustami. Tak... I wreszcie na ich drodze, okupujący Niemcy Francuzi, stawiają zagadkę, która okazuje sięnie być fałszerstwem, lecz jest autentyczną bajką do życia wsadzoną. Tak, bez sensu to trochę, no ale cóż. Ogólnie aktorzy dobrzy, no ale...


Pierwsze "ALE": Efekty wizualne kompletnie kaszaniaste. Już nawet jestem skłonny darować beznadziejną łódkę w Piratach z Karaibów, bo te efekty zwaliły mnie z fotela... z nudów oczywiście. Co chwila widziałem, że za aktorami jest makieta z narysowaną scenerią. Porażka.


Drugie "ALE": To, że pomysł był nawet niezły, to dobra. Jednak wykonanie co najmniej dziwne. Do ogólnego zarysu bajki, wrzucono jak najwięcej kawałków bajek braci Grimm, jak siędało. Mówiąc kawałków, mówię dosłownie. Tu babcia z czerwoniutkim jabłkiem, tu czerwony kapturek idący przez las(chociaż wiesniacy nie wyglądali na takich, którzy by kiedykolwiek widzieli TAK czerwoną pelerynkę, nie ma mowy), wilk bardzo zły, koń, który pożarł dziewczynkę, "the gingerbread man", który ukradł dziewczynce twarz, a potem ją wchłonął(tak na dobrą sprawę, to powstał z błota). Szczerze, to nawet nie dam sobie paznokcia uciąć, że chociaż połowa z tych bajek na przwdę została napisana przez braci Grimm. Co dalej, królowa zamknięta na szczycie wierzy, która zmarła 500 lat wcześniej, a ciągle powtarza do swojego lustra "lustereczko powiedz przecie", połączone z kilkoma innymi bajkami, mianowicie królewną zamkniętą w wierzy, która zapuściła długaśny warkocz i wszedł po nim królewicz. Takich i innych wtrąceń nie trzymających siękupy jest bez liku.


Trzecie "ALE" kieruję do reżysera. Terry Gilliam, please. If you're making a movie adressed to a larger audience, please please please make it have at least come sense! For cryin' out loud, Jabberwocky had more sense than this!


Dziękuję za uwagę. Film obejrzałem do końca, ale na dobrą sprawe z przymusu, żeby siez wami podzielić moim przykrym doświadczeniem. Nawet nie ma kurcze porzadnego zakończenia!!! Będziecie niemile zaskoczeni zakończeniem wątku "romantycznego". Więc jak na film na tą skalę rozreklamowany i tak na dobrą sprawę dobrze się zapowiadający dostaje ode mnie:


Ocena:
2/6

poniedziałek, grudnia 05, 2005

Recenzja: Sahara

Clive Cussler. Jeden z najlepszych pisarzy akcji tych czasów. Nie boi się tematów niebezpiecznych, jego książki potrafią zmieniać świat wktórym żyjemy. Nie dość, że wielki miłośnik starych samochodów (ma ich wielką kolekcję), to bardzo lubi sięgać w dawne dzieje i wyciągać z nich przedziwne hidtorie, które chociaż nie muszą być prawdziwe, to są przedstawione na tyle wiarygodnie, że książki nie chce się odkładać po przeczytaniu "wstępu teoretycznego". Pierwsza książka jaką jego przeczytałem, to była właśnie Sahara. miałem wtedy może 10-12 lat. Było to dla mnie coś niesamowitego. Przygoda przeżyta razem z książką, każdy niespodziewany zwrot akcji był dla mnie wielkim szokiem. Rewelacja. I co? Idę któregoś dnia do szkoły i moje oczy natrafiły na plakat: "Sahara. A Dirk Pitt adventure." Oczy jak złotówki, możecie się domyśleć. I właśnie miałem okazję ten film obejrzeć, i dopóki nie uzbieram na niego kasy, to go sobie pożyczam;)


A więc zacznijmy od początku. Kto to jest Dirk Pitt? Oprócz tego że jest głównym bohaterem większości książek Cusslera, to jest ex Air Force i pracuje razem ze swoim kumplem z przedszkola (Al Giordino) w NUMA, National Underwater and Marine Agency (założone przez Cusslera. autentycznie), która zajmuje się wydobywaniem różnych artefaktów zagubionych w wodach wszystkich mórz i oceanów świata. Kolekcjoner samochodów (jak autor. de facto mają taką samą kolekcję. strange...), poszukiwacz przygód i różnych zagubionych, niekiedy mitycznych, przedmiotów.


Co do filmu, to słyszałem dość nieprzychylne opinie na jego temat, że to chała, że beznadziejny, że teraz to lepsze filmy potrafią robić, a ja się nie mogę zgodzić z tą opinią. Film moim zdaniem ekstra. Oczywiście nie może się równać z książką, ale jak na film, to dobry. Nie było żadnych przeinaczeń jak w LotR, film po prostu nakręcony na podstawie książki. Trochę bohaterowie źle podstawieni chyba, bo Al miał być duży i umięśniony, a w filmie w tym przoduje Dirk. Mama twierdzi, że powinni mieć inne kolory oczu i włosów, ale to chyba najmniej istotne. Efekty wizualne bardzo fajne. Nie było żadnych wpadek, znaczy nie było momentów w których miałbym jakiekolwiek wątpliwości, że to faktycznie tak wygląda. Em... znaczy chciałem powiedzieć że efekty były dobrze zamaskowane. Żarty nawet udane, chociaż tak na prawdę to wcale nie innowacyjne. Ale mogą być. Czyli film akcji z okazjonalnym dobrym żartem, tudzież śmieszną sytuacją. Obowiązkowy oczywiście romansik a'la James Bond, no ale to już wina autora:)


Więc ogólnie polecam ten film, a tak na prawdę polecam jeszcze bardziej książkę. Jak ktoś chce to mogę pożyczyć. W oryginale oczywiście:)
Ocena: 4/6

wtorek, listopada 29, 2005

** **** Corp. official status

Jako że doszedłem definitywnie do wniosku że wszyscy jesteśmy konkretnie nie halo, to musiałem zrobić listing naszej super tajnej firmy, która na dobrą sprawę legalnie nie istnieje;) A więc:



  • Piotr S. - Zestresowany
  • Piotr W. - Samozwańczy psychopata
  • Wiktor G. - Idealistyczny nihilista
  • Maciej Ł. - Sypiący się
  • Grzegorz P. - Przyszły samobójca

Koniec konferencji, dziękuje za uwagę.

niedziela, listopada 27, 2005

Czas zimowy

Chciałbym powiedzieć, że czas zimowy jest beznadziejny. Jest bardzo niekorzystny dla człowieka, może nie dla wszystkich, ale dla mnie na pewno.


Zacznę od początku. Więc wstaje człowiek rano, ciemno. Wraca człowiek do domu z pracy, ze szkoły, ciemno. Co ciekawsze już niedługo wychodząc z pracy czy szkoły będzie ciemno. I weź tu człowieku w depresję nie wpadnij. Jak tylko na dwór wyjdziesz, to ciemno. A weekend wydaję się po całym takim tygodniu jakimś nierealnym snem. Co się stało? Jasno na dworzu?? Skąd to się wzięło??? Co więcej, siedzenie w zamknięciu w czasie, gdy na dworzu świeci słoneczko, też nie wpływa pozytywnie na samopoczucie i inne takie. Pomyślcie, że cały dzień siedzicie przy sztucznym świetle! Chociaż okuliści na tym zarobią, snicker, snicker, snicker:>


A druga rzecz, która straaasznie mnie kurdę denerwuje, to fakt, że strasznie ciężko jakiekolwiek zdjęcie zrobić jak już sięwyjdzie z zamknięcia. To jest okropne!!! Musiałbym dymać do szkoły ze statywem, żeby w drodze powrotnej móc zrobić jakieś fajne zdjęcie. Jak się nieziemsko wkurzam, gdy wychodzą mi rozmazane zdjęcia, bo ustawia się długa migawka, a aparatu nie sposób utrzymać w zupełnym bezruchu przez te 2 sekundy, czy ile tam się ustawi. Zmarnowałem ostatnio takie fajne fotki, tylko dlatego, że nie miałem statywu. A gdzie będę statyw tachał ze sobą po mieście? Kurdę!!! Kupię sobie taki mały chyba. Jutro pojadę obejrzeć:) Może wreszcie jakieś fajne zdjęcia będę przynosił. Wreszcie!!


To są dwa główne powody dla których nie lubię czasu zimowego. Mam nadzieję, że choć jedna osoba się ze mną zgodzi. Pliiiss?... ;)

Comic strips

Czemu lubię komiksy? Bo są śmieszne:P A które lubię? Lubię Garfielda oczywiście. Swoją drogą to mój pies zaczyna się jak Garfield zachowywać. Nawet nie chciał wyjść z budy do mnie jak dziś wróciłem. Leniuch stary się robi:P A drugi komiks który lubię i kiedyś namiętnie czytałem to Monty. bardzo fajny komiks. A dziś wpadłem na nastepujące stripsy które mi się bardzo spodobały, więc je pokażę:) Oto i one:

Wszystko wzięte z http://www.wulffmorgenthaler.com/
A Monty'ego znajdziecie tu: http://www.comics.com/comics/monty/

piątek, listopada 25, 2005

Facet zmanipulowany

Chłopie, wiesz, czy nie wiesz, ale jestes manipulowany. Może tego nie odczuwasz, ale jeśli masz blisko serca jakąś Kobietę, to wbrew wszelkim pozorom jesteś manipulowany!!! A skąd mnie to naszło? Próbowałem przejść przez pasy na Modlińskiej i jedzie koleś, a wlecze się nieziemsko, nie wiadomo czy iść czy czekać aż przejedzie. To ruszyłem tak żeby zdążył przejechać, i musiałem jeszcze zwolnić, żeby koleś zdążył. A bryka niczego sobie, bodaj nowa Vectra. Patrzę, i co? Facet za kierownicą, a na fotelu kierowcy jego Kobieta. Futerko, Yorkshire Terrier na kolanach, fryzura... I gdzie tu manipulacja pytacie? Jak to gdzie? Ano w tym, że koleś musiał się wlec 20kmph żeby Yorki mógł prosto siedzieć i żeby siły bezwładności nie zepsuły paniusi fryzurki. TO JEST MANIPULACJA!!!


Powiecie, nieee, ja się tak nie daję, ja się tak nie dam. Powiadam Ci, już skłamałeś. Bo robiłeś to już wiele razy, pomyśl. Czego byś nie zrobił dla Twojej Kobiety? Księżyc nawet byś na lasso złapał i przyciągnął do domu. Co z tego że tsunami by to wywołało na drugim końcu świata, i tak byś złapał. No nie, tu nie ma manipulacji, ale wiedz, że jeśli byś ten księżyc już złapał, to sam tego nie wymyśliłeś. Jak to nie??!! powiesz. A tak to. Bo Kobieta zakodwała to w Twojej podświadomości. Drobnymi kawałeczkami, po trochu, ale to Ona jest inicjatorem łapania księżyca na lasso. Małymi słówkami, raz "lasso", raz "ksieżyc", aż Ty "sam" skojarzyłeś, że miło byłoby złapać jej księżyc na lasso. I co? Łyso? Baby są mistrzyniami w podsuwaniu facetom pomysłów, na które sami by nie wpadli. Mistrzynie aluzji:) Patrzcie "Moje wielkie greckie wesele". Bardzo dobry przykład manipulacji facetem. Jeśli sam by na to nie wpadł, to tak poprowadzić rozmowę, żeby facet myślał, że sam wymyślił. A to nie jest odosobniony przypadek.


Ku przestrodze więc, Panowie koledzy, uważajcie na Kobiety. Jak czujecie się strasznie zadowoleni, że wymyśliliście coś, co bardzo przypadło Waszej Kobiecie do gustu, to może oznaczać, że to wcale nie Wasza zasługa. BEWARE!!! ;)

sobota, listopada 19, 2005

A facet potrafi robić dwie rzeczy na raz.

Proste zestawienie rzeczy które facet potrawi robić na raz:

  • Dłubać w nosie i czytać książkę
  • Słuchać muzyki i uczyć się
  • Jeść obiad i czytać gazetę
  • Iść i myśleć
  • Drapać się po tyłku i myśleć o kobietach
  • Oglądać wiadomości i głaskać kota
  • Jeść loda i odganiać się od osy
  • Nieść kubki z gorącą herbatą i wyłączać za sobą światło
  • Prowadzić samochód i wygrażac mijanemu kierowcy
  • Zwracać po wódce i trzymać się kurczowo kibla
  • Pić kawę i wiązać krawat
  • Rozbierać swoją kobietę i całować ją
  • Lutować i wytykać kobiecie brak logicznego myślenia
  • Skręcać kierownicą i zmieniać biegi

Nie, nie piszę tego żeby zdyskredytować jakąkolwiek kobietę, ale po to żeby pokazać że sformułowanie "facet nie potrafi robić dwóch rzeczy na raz" jest nieprawdziwe. Chociaż musze przyznać że jak kobieta próbuje niektóre z tych rzeczy powtarzać, to kończy sie to fiaskiem;)

Recenzja: System of a Down - Mesmerize & Hypnotize

Moda na Dwupłytowe wydawnictwa rośnie. Najpierw Opeth z Damnation i Deliverance, później Nelly chyba, a teraz na ten sam pomysł wpadł System of a Down. Jednak muszę powiedzeć że w ich wypadku to nie rozumiem celowości tego chwytu, bo obie płyty grają w sumie trochę ponad 80 minut. Ale nie o tym, nie o tym, nie o tym...


O czym? O płytach więc zacznijmy. Mesmerize wyszło dobre parę miesięcy temu. Pierwsze wrażenie? O w mordę! Co za SYF!!! No ale to nie potrwało długo, bo słuchajac jej drugi raz stwierdziłem że jst niesłychanie pomysłowa. Piosenki są jak zwykle kontrowersyjne i czasem dziwne. Przypominam "Pull the tapeworm out of your ass, hey!", to teraz również dostaliśmy "My cock is much bigger than yours! My cock can walk right through the door! With the feelin' so pure, it's got you screamin back for more". Ale przecież nie tylko teksty się liczą. Chodzi o muzykę. A muzyka dojrzała, oj tak. Nie dość kontrakt z Ibanezem się skończył i gitary Gibsona spowodowały dużo czystszy i wyraźniejszy dźwięk, to połowa płyty jest zaśpiewana dwugłosem. Taak! Obaj śpiewają, i obaj całkiem nieźle! Wiedziałem że panowie mają fajne pomysły, ale ta płyta dopiero pokazuje na co ich stać. Oprócz klasycznych pogowych napieprzanek, mamy sporo ciekawych spokojnych kawałków, sporo mieszanych i sporo genialnych;) Genialnych, bo ta płyta jest jak zupa tygodnia. I to taka dobra. Tu znajdziecie wtrącenia z tylu różnych stylów i gatunków muzycznych, że po przesłuchaniu zapytacie "co to było? hehe... błbłbłbł..." Tak właśnie będzie, bo ta muzyka jest tak świeża i tak odkrywcza, że po prostu trzeba włączyć repeata i słuchać cały dzień. Niestety pojawiło się trochę bubli muzycznych, ale to tylko moja opinia, że nie powinno się elektroniki do takiej muzyki wsadzać. A jesl i myslicie, że za bardzo zachwalam Mesmerize, to niech Wam powiem co myślę o Hypnotize... To dopiero będzie hit! Będzie, bo premiera w poniedziałek. Ale ja już słuchałem. Więc nie dość że powrót do korzeni, czyli mojej ulubionej płyty SoaD, to ponawiam pochwały udzielone Mesmerize. Tu się dopiero zaczyna psychodelia. "Banana banana banana banana teracotta, banana banana teracotta pie!" AAAARRRGH!!! Co to za pomysły??!! Oprócz tego świetne znowu teksty, o wojnie, o życiu żołnierskim, o dziwkach ze śmierdzącymi nogami i dziewczyno jak heroino! A to tylko wyciąg z całej płyty. Znowu piękne wtrącenia pozametalowe. Czyżby Heavy-Metal robił się jak jazz? Czyli wszystko stare, tylko serwowane w nowym wydaniu? Świetnie!! :-) A więc ta płyta jest jeszcze genialniejsza i dynamiczniejsza od swej poprzedniczki, a co za tym idzie dużo ciekawsza. Muszę z przykrością przyznać że Mesmerize pójdzie w odstawkę... Co ciekawe, na listach przebojów będą się pojawiały po 3-4 utwory Soad. sic? Nieee, raczej świetnie. Ludziom podświadomie zacznie się to podobac. Tak samo przecież zostało techno wylansowane. Od lightowych począwszy, żeby ludzi przyzwyczaić, do trance'u przechodząc, więc jako że mamy już podkład starego, dobrego polskiego rocka, to SoaD po prostu wejdzie w nasze umysły jak po maśle. Więc całokształtowo M&H dostaje ode mnie wspólnie ocenę 5, bo mogliby wywalić jedną piosenkę z M i wydać wsio na jednym krążku. Czaicie bazę? 21 utworów? Chyba jednak lepiej że wyszły osobno... Ale to bije po naszych kieszeniach, więc ocena zostaje. Miłego słuchania. Gorąco polecam!


Get Mesmerized and Hypnotized!

piątek, listopada 18, 2005

Lista 10 rzeczy których nie wolno mówić facetowi

To jest tylko moja propozycja dla tych pań, które nie wiedzą co robią źle, albo nie wiedzą ŻE robią źle. Nie, nie piszę większości z tych rzeczy z własnego doświadczenia, bo tylko dwa mnie dotknęły, ale wiem mniej więcej czego mógłbym się spodziewać(oczywiście nie po Iwonie, nigdy).


10. "Gdzie byłeś?" No jak to gdzie? na piwie z kumplami. Przecież i tak nic więcej się nie dowiesz.


9. "Zdradzasz mnie! Wiedziałam!" Bardzo niebezpieczne stwierdzenie, bo albo dostaniesz lanie, albo On Ci pokaże że wcale nie i to w kilku różnych pozycjach, albo nigdy więcej go nie zobaczysz, bo to prawda, tudzież nieprawda.


8. "Jestem w ciąży." Nieeee!!! Niech się sam domyśli. Chociaż po obejrzeniu Taxi 2 może nie warto czekać te 9 miesięcy... A już na pewno nie jak popija piwko i ogląda mecz.


7. "Zrobiłbyś czasem coś pożytecznego!" albo "Kiedy Ty wreszcie weźmiesz się do roboty?!" Przecież cały czas robię, tylko jak Ty nie patrzysz.


6. "Tylko byś te gazety czytał!" Gucio prawda, bo nie tylko. Mogę jeszcze oglądać mecz lub wiadomości i Twoje gołe ciało. A reszta to tylko dodatki. Zmyślam oczywiscie, bo sam tak nie uważam, ale "reszta", kto wie...


5. "Umyłbyś te jajka a nie się drapiesz!" Drapię się, bo dawno nikt nie zwracał na nie uwagi, a ten sposób w który Ty właśnie to zrobiłaś wcale mi nie ulżył.


4. "Ogoliłbyś się!" Ogoliłbym się, ale musiałbym pójśc po golarkę, musiałbym pójść do sklepu po żyletkę, ostrze, piankę, cokolwiek, a mam przecież tyle rzeczy do zrobienia. Lepiej użyć "Jak się dziś ogolisz i będziesz grzeczny, to mam dla Ciebie niespodziankę. Mrauu...", zawsze zadziała.


3. "Czy Ty musisz oglądać ten głupi mecz?!" Po pierwsze, gdyby był głupi, to bym go nie oglądał. Po drugie, tak, muszę. Nie oczekujcie niczego więcej, więc po co się za każdym razem pytać?


2. "Wszyscy faceci to duże dzieciaki, a Ty największym jesteś chyba!" Przecież my dobrze o tym wiemy, ale nie po to są kobiety żeby nam o tym przypominać, tylko żeby nas zachęcać i śmiać się za naszymi plecami.


1. "Głowa mnie boli" Kategorycznie najgorsza z możliwych wymówek. Sama siebie zniszczysz w Jego oczach.


A teraz dodatek dla tych facetów którzy się dziwią że nie ma tu następujących dwóch tekstów "Nigdy mi nie mówisz że coś dobrze zrobiłam, tylko jak mi nie wyjdzie..." oraz "Ty mnie chyba już nie kochasz, bo mi tego dawno nie mówiłeś". Dlaczego tego nie ma? Bo dla tych pytań powinna być jedna i ta sama odpowiedź: "Przepraszam". Zastanów się nad sobą chłopie, ile czasu minęło odkąd powiedziałeś swojej kobiecie że ją kochasz, albo że dobre ciasto upiekła. Nie opłaca się szczędzić pochwał kobiecie, bo tylko się na tym traci. A.. i kupcie czasem jakiś ładny kwiatek. Tak bez okazji.